Powiększanie ust: za i przeciw

Usta są niezwykle ważnym elementem naszej twarzy i to nie tylko z czysto praktycznego punktu widzenia. To na nie patrzymy w czasie rozmowy, to na nie spoglądamy, kiedy zabieramy się za pocałunek. Nie zawsze podoba nam się to, co widzimy. Bardzo często można usłyszeć narzekania kobiet, które twierdzą, że ich usta są pozbawione jędrności, a wargi są zdecydowanie za małe. Spoglądają na taką Angelinę Jolie i chcą, by ich usta były właśnie takie.

Sposobem na osiągniecie celu może być tutaj zabieg powiększania ust. Nie jest to jednak takie proste już chociażby dlatego, że nie jest to najprzyjemniejsza procedura na świecie i nawet dentysta jest od tego przyjemniejszy. Różnie też bywa z efektami zabiegów, które niejednokrotnie dalekie są od oczekiwań. To, czy oczekiwania były realistyczne, to oczywiście osobny temat. Dla osób zdesperowanych mimo wszystko jest to ostatnia deska ratunku. Warto się jednak zastanowić, czy taka desperacja jest rozsądna. W praktyce z mody nie wychodzi nigdy tylko jedna rzecz – naturalność. Wiele osób z bardzo dużymi ustami, naturalnymi bądź poprawianymi, wygląda jakby miały uczulenie i po prostu wielką opuchliznę.

Jeśli jest to efekt zabiegu, prawdopodobieństwo uzyskania efektu karykaturalnego jest naprawdę wysokie, a nie można liczyć na szybki powrót ust do stanu sprzed zabiegu. Czasami w ogóle to nie następuje i efekt jest trwały. Mnie samej w mojej twarzy nie podoba się w zasadzie nic. Jest ona nieregularna i jej asymetryczność po prostu rzuca się w oczy. Wiele razy zastanawiałam się nad korekcją tego lub owego mankamentu. Problemu nie sprawiają mi tylko chyba właśnie usta, które są bardzo duże i pełne. Całkiem mi się podobają i nie chcę ich już zmieniać. Kiedyś, kiedy byłam znacznie młodsza, nie przepadałam za nimi i jest to bardzo delikatne stwierdzenie. Wydawały mi się wielgachne, zdecydowanie za duże, rzucające się w oczy i kiedy patrzyłam na siebie w lustrze, wyobrażałam sobie, że są mniejsze.

Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że zabiegi powiększania ust będą jednymi z najczęściej wykonywanych w gabinetach chirurgów plastycznych i lekarzy medycyny estetycznej, na pewno bym w to nie uwierzyła. Jeśli już miałabym coś sobie zmieniać skalpelem, byłyby to najprawdopodobniej brwi, które układają się tak, że aż ciężko jest to bezpośrednio opisać bez odwoływania się do kubizmu. Głęboko osadzone oczy oczywiście tutaj nie pomagają. Pewnie trochę przesadzam, ale czasami tak to widzę. Nie zmienia to jednak faktu, że nie zdecyduję się raczej nigdy na taki zabieg. Istotne jest oczywiście to, że korekcja brwi jest nieporównywalnie bardziej skomplikowanym zabiegiem od powiększenie ust, ale ważniejsze są moje zasady. Nie uważam, by ingerencja w swój wygląda za pomocą skalpela i igły była czymś dobrym, a próba upodabniania się do celebrytów ze względu na przemijającą modę to po prostu coś zupełnie dla mnie niezrozumiałego.

W cenie zawsze pozostanie naturalność, a przy każdej zmianie ryzykujemy, że będzie tak jak z moimi ustami, które gdybym tylko miała wtedy takie możliwości, jako małą dziewczynka bym je zredukowała i dzisiaj byłabym z tego powodu na pewno bardzo niezadowolona.